będą mnie szanować jako przyjaciela rodziny. Jestem kimś! Jestem człowiekiem na stanowisku! Osiągnąłem status! To najwyższy standard!
Szybko podbiegł do stolika, nalał drugą setkę wódki i błyskawicznie połknął, po czym powrócił na trasę okno-drzwi by przemierzać ją szybkim i wcale jeszcze nie chwiejnym krokiem. Po chwili odchrząknął i wyjmując z gardłą kieliszek pomyślał:
”Ale jestem rozkojarzony”, a następnie kontynuował swoją tyradę:
|- Generał wybrał mnie! Właśnie mnie! To wspaniały człowiek! On się zna na ludziach. To wielki człowiek! Profesjonalista. Wie, co robi. Nie zawiodę go. Muszę powia-domić znajomych, że będę na raucie u prezydenta! A niech tam. Sami zobaczą. Na pewno gdzieś będą zdjęcia. Poznam innych ludzi na stanowiskach! To zupełnie inna klasa! Inny status! Inny standard!
Znów zrobił przerwę by uszykować sobie sznapsa.
- Moje zdrowie! – Powiedział i przyjął kolejną porcję alkoholu. – Klasa! Status! Standard! Muszę wybrać sobie jednego oficera do pomocy. Wezmę Zamorrę! To bardzo kulturalny człowiek. Dba o kulturę słowa! Nieraz przeciwstawiał się brutalizacji języka! Ceni kulturę dyskursu! Lubi dyskutować i nie obce mu dysputy! Tak! Zamorra nie przyniesie mi wstydu! Wręcz przeciwnie... Jego zdrowie! Ał.
Quantanilla chwycił się za serce i zaczął głośno sapać. Na czoło wystąpił mu pot, a koszula przykleiła się do pleców. Ciężko opadł na kanapę.
Wypił kolejny kieliszek wódki.
- Pomogło! – Stwierdził i roześmiał się. – Wódeczka! To lubię!
III WODNE STWORY
- Ej! Tato! Tato! – Zawołała Ondyna.
- Co? – Spytał zniecierpliwiony Kuhleborn
- No! – Odpowiedziała Ondyna i szybko pierzchnęła.
- Co za wariatka – stwierdził Kuhleborn kręcąc głową. – Poza tym nie jestem żadnym twoim tatą tylko władcą! Rozumiesz? Ej, Ondyna! Rozumiesz?
Dziewczyna nie odpowiedziała tylko wesoło machnęła włosami i zanurkowała w najgłębsze zakamarki jeziora i skropliwszy się niby wodny upiór przeniknęła przez glebę by porwana jednym z podziemnych strumieni dotrzeć do bardziej zurbanizowanej części swego świata. Gdy uznała za stosowne przeniknęła do gleby by zmaterializować się jako kobieta w jednym z wodnych zbiorników.
- Ale klitka – powiedziała. - Rozglądam się!
Zbiornik był naprawdę mały a w dodatku nie był ani jeziorem ani nawet stawem. Był to zbiornik retencyjny usytuowany przy jednej z poznańskich uczelni.
- E tam! – Powiedziała Ondyna. – Ale suchar! Wracam do jeziora.
Zanim to zrobiła spojrzała jednak w górę, by pozdrowić władców nieba. Przypadek chciał, że w tym akurat momencie do zbiornika zaglądał Porucznik Zamorra. Serce Ondyny zabiło żywiej i zrozumiała, że odnalazła miłość. Już miała wyskoczyć z wody i pod wpływem nagłego impulsu poślubić Zamorrę, gdy nagle głowa mężczyzny znikła a w miejscu gdzie się przed chwilą znajdowała pozostały jedynie słowa:
- A w dupę tam. Nie sięgnę! Ale też zbiornik! Po co on tu w ogóle jest, jak się nie można napić ani nawet opłukać twarzy?
Po upływie ułamka sekundy, który dziewczynie wydał się wiecznością i one rozpłynęły się w niebycie.
Ondyna błyskawicznie skropliła się ponownie i przemykając między ziarenkami piasku usiłowała odnaleźć jakikolwiek zbiornik w okolicy, z którego można by wynurzyć
-5-