- HAHAHAHAHAHAHAHAHA! – Słyszał wciąż dobiegający ze wszystkich stron śmiech. Zatykając uszy mknął przed siebie potykając się o mokre kamienie, ślizgając się na gładkich płytach chodnikowych.

Pędząc w panice jak zwariowany koń, któremu nałożono na oczy klapki przeskoczył barierkę i wbiegł na ruchliwą ulicę.

- Ja nie jestem taki! Ja nie jestem złym człowiekiem! – Krzyczał balansując pomiędzy pędzącymi samochodami. -  Przysięgam, że się poprawię. Naprawię swój błąd. Ja tego nie chciałem!

I już wydawało się, że za moment odzyska spokój ducha, gdy nagle wpadł pod autobus tracąc życie a przy okazji psując kierowcy do reszty i tak niezbyt udany dzień.

 

EPILOG

 

Kamień Leżący Na Rozstaju Dróg wydawał się bardzo zadowolony z siebie.

”Jestem twardy”- myślał – „jak na kamień przystało. Rządzę twardą ręką i nic dziwnego, że stoję na czele tej całej zbieraniny. Jestem najlepszy i słusznie, to właśnie ja odbieram największe uwielbienie i chwałę. W końcu jestem bogiem a nie jakimś tam cudakiem.”

Nagle zaniepokoił go jakiś dźwięk. Jako istota pradawna i bezgranicznie mądra od razu rozpoznał warkot silnika ciężarowego samochodu. Pojazd zatrzymał się nieopodal i wysiadło z niego kilku robotników w jaskrawo pomarańczowych kamizelkach.

- I wyobraź sobie – mówił jeden z nich – że wpadł pod autobus. Kto by pomyślał, że jakiś spokojny raper, o którym nikt nie słyszał okaże się seryjnym mordercą?

- No w sumie, raperzy to gangsterzy. Więc można się było spodziewać.

- No tak, ale gangster to przecież zaraz nie musi być morderca. W dodatku seryjny. W każdym razie wcześniej nikt o nim nie słyszał a teraz jego płyty sprzedają się jak ciepłe bułeczki.

- Zdążył nagrać płyty? To chyba jednak był sławny.

- Nie. Po prostu nagrywał sobie swój hip hop na kasety magnetofonowe. Teraz zremasterowali nagrania cyfrowo, podłożyli jakieś bity i jest masa przebojów.

- No!  Niektóre są w porządku. Np. lubię ten kawałek o życiu.

- A ha. Wpada w ucho.

„To, co ja mówię

To moje życie

To, co ja robię

To ja to mówię”, czy jakoś tak.

- Ci raperzy to diabelnie inteligentne chłopaki są. I zdolne.

- No, ale... – Odezwał się jakiś nowy głos - byłego prezydenta nam zabił.

- Mówiłem, że zdolniacha! To duża rzecz dostać się na taką strzeżoną imprezę i wszystkich dopaść. Jak on to zrobił?

- A ciekawe, kto to był, ta jego ostatnia ofiara. Zupełnie zmasakrował mu głowę. Odcisków palców tego człowieka nie było w bazie. Nie wiadomo, kto to był.

- Pewnie nigdy się nie dowiemy. Jaki mamy kraj, taką policję.

- A idź pan w diabły. Dopóki ci, wie pan – tu pokazał gestem i miną, o kogo mu chodzi – rządzą to nigdy nie będzie dobrze. Dobrze, że chociaż Euro 2012 będzie w Polsce.

- No właśnie. Koniec pogaduszek, trzeba budować autostrady. Wbijaj pierwszą łopatę i jedziemy. Zostało raptem pięć lat, zatrzymamy się dopiero przy granicy.

Robotnicy roześmiali się serdecznie, patrząc na nadjeżdżające buldożery, spychacze i inny sprzęt.

 

 

Broszura Literacka czerwiec 2008

-30-

Broszura Literacka Broszura Literacka