królestwa. Z miłości! Nie warto rezygnować ze swoich mocy dla tak niemiłych istot jak ludzie. Teraz pragnę przeżyć wspaniałą przygodę!
- Szczerze wątpię żebyś spotkała króla. Egipt to dzisiaj republika. Poza tym, co ty sobie w ogóle myślisz? Przecież dopiero co błagałaś abym użył swoich koneksji, by ocalić tego Zamorrę! Zapewniałaś, że to twoja największa miłość. Kiedy Fortuna powiedziała Ci, że zginie błagałaś bym go ocalił. Musiałem prosić swego przyjaciela Posejdona by wstawił się u Zeusa, by wstawił się u Baldura, żeby wstawił się u Ahury Mazdy, aby poprosił Jehowę o przekonanie Brahmy, aby poprosił Toma Cruisa by przekonał Allaha, by porozmawiał z Bogiem abstrakcyjnym, bezforemnym by poprosił Odina, aby przekonał Jahwego by zechciał poprosić Światowida by ubłagał Kamień Leżący Na Rozstaju Dróg żeby okazał łaskę i odmienił przeznaczenie tego człowieka zmieniając mu imię a co za tym idzie przeznaczenie. I co?
- Nie wiem.
- Po co go ocaliliśmy, poruszając niebo i ziemię, skoro go nie chcesz poślubić?
- Nie wiem,
- „Nie wiem”. Proszę, żebyś więcej do mnie w podobnych sprawach nie przychodziła, bo jesteś niepoważna. A teraz już idź. Jedź sobie to tego Egiptu i spędzaj miło czas. Powiem tylko tyle, że królowie mają taką samą fizjologię jak zwykli ludzie. I pewnie są takimi samymi gburami
- Lewacka propaganda.
Włądca wodnej krainy roześmiał, obezwłądniony dowcipem nimfy.
- Co ja z tobą mam, niegrzeczna dziewczyno? Jedź na tę wycieczkę i życzę przyjemności.
- Dziękuję – uszczęśliwiona nimfa rzuciła się na szyję Kuhleborna i zaczęła obsypywać jego zieloną twarz pocałunkami radości.
- No już, już. – Powiedział śmiejąc się i delikatnie wysuwając się z jej objęć. – Wsiąkaj w glebę i płyń. Tylko tam na miejscu nie podrywaj Ozyrysa, bo to nie ma sensu.
- Jak to?
- Ma żonę. Poza tym coś ważnego zgubił. Hahahaha!
- Co?
- No! – Zażartował Kuhleborn i roześmiał się tak głośno, że aż Ziemia zatrzęsła się w posadach. Spodziewał się nieborak, że dziewczyna ubawi się setnie wraz z nim, ale ona obraziła się na niego do tego stopnia, że przez cały czas pobytu w Egipcie nie wysłała do niego ani jednej kartki i nawet nie zadzwoniła.
XVIII KULMINCJA
Stanisław Gujab czuł się wspaniale. Kroczył w swoim białym garniturze ulicami Poznania rozsiewając magiczną aurę charakterystyczną dla uśmiechniętego człowieka, który pozwala maluczkim uszczknąć odrobinę własnego szczęścia. Ze słuchawek w uszach chłonął muzykę zespołu Bee Gees, a przez pory skóry twarzy wchłaniał energię słońca. Maszerował sprężyście i wesoło, bo wiedział, że cokolwiek się wydarzy, osiągnął swój cel. Gazety pisały już o nim jako o Skórzanym Zabójcy! Wiedział, że następnego dnia napiszą znowu, bo oto atakował ponownie. Na razie kroczył po ulicy w poszukiwaniu nastroju. Na razie nie czuł zewu krwi. Na razie czuł entuzjazm!
Ale wiedział, że to się zmieni. Znał siebie z wielu amerykańskich filmów. Znał siebie z telewizji. Wiedział, że gdy tylko zapadnie zmrok, stanie się dziki i groźny. Wiedział, że zawładnie nim zło! Na razie jednak cieszył się, że już za kilka godzin dopełni swego dzieła likwidując sławnego detektywa Michała Kerola i zabierając mu nieco skóry. W przypadku niepowodzenia, zyska po prostu sławę. Swoją sławę! Bo jego nazwisko stanie się znane!
-26-