nie mógł wiedzieć, że aktor podnoszony jest przy użyciu specjalnej maszyny, będącej niczym innym niż swoistym rodzajem dźwigu. Niestety, akurat podczas spektaklu, w którym uczestniczył malec, maszyna zepsuła się i jej kawałki posypały się na widownię. Tylko cudowi należy zawdzięczać, że nikomu nic się nie stało. Kawałek maszyny, zwanej Deus Ex Machina przygniótł jednak niewielkiego żuka. Był to zrzucany od lat przez amerykańskich pilotów żarłoczny żuk z Colorado. Bestia przeżyła wypadek, wygramoliła się spod maszyny i jakimś sposobem dotarła do ręki chłopca. Niczego niespodziewający się malec został ukąszony przez zmienionego wypadkiem owada. Na skutek kontaktu z jadem DNA chłopca zostało nieodwracalnie zmienione i choć do tej pory nie pojawiły się żadne symptomy zmiany, chłopiec z dnia na dzień coraz bardziej i bardziej stawał się superbohaterem o nazwie Deusexmachinaman!
Tymczasem jednak strząsnął owada z dłoni i gwałtownie usiadł.
- Pora wrócić do domu – powiedział. - Jutro wczesna pobudka, bo trzeba iść na ryby!
Wstał, nałożył na głowę kaptur swej obszernej bluzy i wzniecając podmuchy wiatru swymi szerokimi spodniami, których krok wisiał na wysokości kolan ruszył przed siebie. Idąc wesoło podśpiewywał:
- To, co ja idę
To ja tam wracam
To, co ja wracam
To ja... – Niestety nie udało mu się znaleźć ani rymu, ani nawet słowa, które pasowałoby przynajmniej rytmem. Bardzo się tym zmartwił.
XI ZAGADKA BRULIONU
- Zaraz się przekonamy, co też mądrego napisał Zamorra – powiedział porucznik Jutenent pochylając się nad położonym przez Kerola na biurku kajetem.
Tymczasem Rzaba, który przecież nie pierwszy raz gościł w gabinecie porucznika, podszedł do udającego zwykłą szafę barku i wyciągnął z niego koniak, gin i whiskey. Rozlał alkohol do odpowiednich naczyń i podał każdemu stosownego drinka.
Jutenent pociągnął spory łyk whiskey.
- Do dupy z takimi informacjami. To się nadaje na dyktando a nie na wskazówkę, czyli clue! Co, ona się niby w ważkę zamieniła? – Powiedział po kilkunastu sekundach lektury.
- Wydaje się, że Zamorra tak to widział. Prawdopodobnie to jakaś narkotykowa wizja. Tak czy inaczej, myślę że warto pojechać na miejsce zbrodni i wytężyć wzrok. Być może uda nam się dostrzec kilka szczegółów, którymi różni się ten obrazek.
- Od czego? – Zapytał Kerol.
- Nie wiem. Tak sobie powiedziałem, bo mi się skojarzyło. Po prostu uważam, że warto tam pojechać. Może policja coś przeoczyła. Wiesz jak to jest ze zwykłymi pracownikami. Tylko czekają do przysłowiowej piętnastej żeby iść do domu, a takie tajemnicze sprawy może rozwiązać jedynie ktoś, dla kogo praca jest pasją.
- To nie ja – powiedział Kerol.
- Ani ja – dodał Jutenent.
- Ja też nie. – Westchnął Rzaba.
- To może ja? – Zapytał Łężny.
- Raczej nie. Na najbliższe miesiące nie są przewidywane ani żadne awanse, ani podwyżki, więc możesz sobie podarować ten udawany entuzjazm – zgasił go porucznik.
- Na szczęście badanie takich spraw to nie jest moja praca, ale hobby – zawołał wesoło Kerol
- Moje też – dodał Rzaba
-16-