przepływ krwi w organizmie i w mózgu, co daje efekt dreszczy podniecenia! Drugim efektem wchłaniania azotanu amylu jest  rozluźnienie mięśni, w tym mięśnia-zwieracza dzięki czemu środek stał się bardzo popularny w środowisku gejowskim. W specjalnych sklepach internetowych można nabyć szeroki asortyment Poppersów o rozmaitych zapachach i różnych stężeniu. Oprócz tego dostępne są także odpowiednie inhalatory. W środowiskach lewicowych, poszukujących ostatnimi czasy poparcia wśród subkultur młodzieżowych oraz mniejszości seksualnych środek ten staje się ostatnio równie modny jak koszulki z Che. Nie każdy jednak wie o tym, że azotan amylu  jest dość niebezpieczną substancją gdyż jest to środek żrący. Podobno wystarczy przez nieuwagę położyć obok niego przygotowaną do szkoły lub pracy kanapkę by po chwili odnaleźć pusty woreczek foliowy i zmiętą kulkę papieru śniadaniowego. Poza tym każda kropla substancji, która wejdzie w bezpośredni kontakt z naszą śluzówką może wywołać zgon.

- To potworne – zauważył ze zgrozą porucznik Jutenent, a nikt z obecnych nie odważył się mu zaprzeczyć. A może nikogo nie obchodziło jego zdanie?

- A ten Zamorra, co? – Zapytał Kerol.

- Otóż Zamorra nic! – Odrzekł aspirant Łężny. – Kapitan Zamorra umarł na zawał serca. Nie mamy jeszcze szczegółowych wyników sekcji zwłok, ale z pewnością okaże się, że śluzówka jego nosa miała kontakt z trucizną. Z tym Poppersem. Tak mi podpowiada mój szósty zmysł. Co ciekawe, Zamorra znany był z tego, że nigdy nie rozstawał się ze swoim kajetem, w którym prowadził notatki. Przy zwłokach go nie znaleziono.

Michał Kerol sięgnął do kieszeni marynarki i wyciągnął niewielki zeszyt w szarej okładce z napisem „Kopiał ołówkowy”

- O to chodzi? – Zapytał.

 

X MKNĄCY MUFLON

 

Spłoszony przez Stanisława Gujaba graficiarz mknął przed siebie na złamanie karku. Podśpiewywał przy tym energicznie jakieś nic nie znaczące teksty, które kojarzyły mu się z francuskim hip hopem.

- E żerę wu, wi zino ził

E bre wizu że ne le pli le pap!

E żerę wu, że breno ri

I żiro bra na klonę li!

Zupełnie niepotrzebnie przeskakiwał jakieś kwietniki, które mógł ominąć, wspinał się niezdarnie na niewysokie murki, choć wcale nie było takiej potrzeby i zeskakiwał z nich ostrożnie, często tracąc czas na niepotrzebne wahanie.

Wreszcie zatrzymał się przybierając efektowną pozę.

- Proszę, proszę – powiedział. – Jestem już całkiem doświadczonym parkourowcem. Co, jak co, ale muszę powiedzieć, że moje popisy robią wrażenie! Moja ksywka to Muflon! Szacun ludzie! Rządzę!

Usiadł na trawniku i wyjął z kieszeni szklaną lufkę oraz woreczek z zielonym suszem. Ulepił z niego niewielką kulkę, włożył do lufki i zapalił. Zaciągnął się dymem a później położył się na trawie patrząc w gwiazdy.

Niespodziewanie poczuł delikatne łaskotanie na grzbiecie dłoni. Podniósł ją na wysokość oczu i zamarł z przerażenia. Po dłoni wędrował niewielki żuk, zwany popularnie stonką. Ożyły wspomnienia...

Kiedy Muflon był małym chłopcem uczestniczył z dziadkami w jasełkach. Oczywiście jedynie jako widz. Było to podczas letnich wakacji, co wydaje się nieco dziwne, jednak jako dziecko nie zwrócił na to uwagi. Podziwiał występy aktorów a najbardziej olśniewał go anioł, który co rusz wznosił się aż do samego sufitu a to znowu opadał. Jako naiwny malec Muflon

 

Broszura Literacka czerwiec 2008

-15-

Broszura Literacka Broszura Literacka