- No cześć chłopaki. Fajnie, że jesteście. Mam twardy orzech do zgryzienia i jestem pewien, że będziecie chcieli mi pomóc.

- Dlaczego? Wydaje ci się, że jesteśmy dziadkami do orzechów? – Spytał Kerol.

- Dlatego że łączą nas lata przyjaźni i zazwyczaj wszystko robimy wspólnie. Oto jedyny powód. Bo przecież angażowanie prywatnych detektywów nie jest oficjalną procedurą stosowaną w takich przypadkach.

- A w jakich?

- W innych.

Porucznik Jutenent zauważył, że Kerol nie ma na czym usiąść, więc zastukał w ścianę, a kiedy w futrynie otwieranych drzwi pojawiła się głowa młodego policjanta powiedział.

- Łężny! Przynieś no mi jedno krzesło ze swojego pokoju.

- Tak jest – powiedział Łężny. I faktycznie: tak było. Już po chwili Kerol siedział na wygodnym krześle, które nie pamiętało, co prawda Gomułki, ale nosiło cechy charakterystyczne dla epoki gierkowskiej.

- Czytaliście dzisiejsze gazety? – Zapytał policjant.

- Tak – odpowiedział Rzaba.

- I co?

- Podobno ma być dzisiaj ładna pogoda.

- Nie o to chodzi – skrzywił się Jutenent, ale tylko po to by podnieść z podłogi zapałkę, którą wcześniej wypluł. Wyprostował się i umieścił w ustach papierosa a zapałką rysnął o stół by uzyskać ogień. Udało się, więc zapalił papierosa, po czym wypuścił kłąb dymu.

- A co o? – Zapytał Kerol.

- A o co? - Poprawił go Rzaba, czerpiąc z tego tak wielką satysfakcję, jakby pił wodę prosto z syfonu.

- Chodzi o tę jatkę na bankiecie u prezydenta.

- Nie czytałem – powiedzieli Kerol i Rzaba równocześnie.

- W takim razie momencik – Jutenent zapukał w ścianę a kiedy w pomieszczeniu zjawił się Aspirant Łężny, powiedział:

- Proszę zreferować sprawę jatki, czy jak kto woli hekatomby u prezydenta – tutaj puścił oko do detektywów i krótko wyjaśnił: - Hekatombą nazywano ofiarę składaną w Grecji z setki wołów.

- Jutenent bawiąc, uczy – zażartował Rzaba.

- Pozwólmy się wypowiedzieć aspirantowi – zdecydował porucznik.

- A więc tak – zaczął Łężny, nabierając głęboki haust powietrza niby mała dziewczynka szykująca się do recytacji wiersza podczas szkolnego apelu – Wczoraj odbywała się biesiada u państwa byłego prezydentostwa. Byli tam także nasi ludzie a mianowicie kapitan Zamorra oraz pułkownik Quantanilla, którzy dyskretnie ochraniali prezydenta. Przebieg party nie jest znany, wiadomo tylko, że kiedy zjawili się tam dziennikarze zastali straszliwy widok. Wszyscy goście zostali zabici zaś córka prezydenta zaginęła. Możliwe, że było to zbiorowe samobójstwo, gdyż spora część biesiadników musiała być w ekstazie. Przy niektórych zwłokach znaleziono buteleczki z Poppersami. Inni palili trawkę lub zażywali amfetaminę...

- Poppers? – Zdziwił się Kerol.

- Poppers! – Powtórzył Łężny z entuzjazmem - Pod tą nazwą kryje się środek o nazwie azotan amylu. „Nazwą, nazwie”, powiedziałem! Masło maślane. Hahahahahahaha!

Młody aspirant powiódł wzrokiem po twarzach zgromadzonych w pomieszczeniu osób, ale zauważył, że jego żart nikogo nie rozbawił.

- Przepraszam. To tylko taka mała dygresja. Taki wtręt na marginesie. Wracając do tematu. Ad rem! Środek ten wywołuje rozszerzenie naczyń krwionośnych a przez to szybszy

Broszura Literacka czerwiec 2008

-14-

Broszura Literacka Broszura Literacka